niedziela, 28 grudnia 2014

8 GRUDNIA

Długo nas tu nie było....tzn o nas... a raczej o Wiktorku 
Podsumowując wcześniejszy 4 cykl, zderzenie z Clostridium,gdzie po włączeniu antybiotyku Wiktorek doszedł do siebie po 2 dobach, a przeciwciała po 16 godz. zostały przywrócone:) reszta cyklu o ile pamiętam przeszła dość dobrze. Później 2 tygodnie Aizoskinu do łykania, a w międzyczasie coponiedziałkowa wizyta na Day Hospital, gdzie jak tradycja karzę mieliśmy problemy z kateterem....

Mama w domu... próbowała Wiktorka trochę "podtuczyć", kombinowała różne frykasy, a Wiktor i tak większości nie jadł.... Trudno, bardziej "zmuszać" Go już nie mogłam... Na szczęście później przyjechał dziadek, który nie bierze na długie spacery wózka, ciągnie wnusia na stadion, gdzie ćwiczą skoki w dal i biegają po trybunach, więc Wiktor siłą rzeczy musiał trochę się przyłożyć i do wysiłku i do jedzenia. Efekty dziadka oceniam na 600 gram do przodu  zdjęcia ze stadionu może dodam,a Wam może uda się dojrzeć Wiktorka, bo zdjęcie robione z dachu domu.

1 Grudnia rozpoczęliśmy 5 ostatni cykl terapii!!!!!!!!!!
Standardowo od interleukiny, po której pierwszego dnia wystąpiły wymioty , a 4 i 5dnia wysoka temperatura. Poza tym "norma" (co dla różnych ludzi, różnie znaczy...).

6 Grudnia, Mikołajki -zostaliśmy zaproszeni do polskiej restauracji "Kowalski" w Genovie na spotkanie w malutkim gronie polskich dzieci. Wiktorek dostał upominek. Mama się ucieszyła, bo oczywiście nic nie przygotowała dla dzieci do butów. Nie dlatego, że jej się nie chce... Mamy w planach rodzinnych nadrobić wszystkie imprezki po powrocie do Polski, za którą strasznie nam się tęskni...

Wracając do tematu terapii, zaczęliśmy dziś rano. Wstawiliśmy się pieszo na oddział, na 8.30 i musieliśmy czekać za uprzątnięciem pokoju dla nas, Wiktorkowi to jednak nie przeszkadzało, nawet to, że mama go przebrała w ubranko ochronne  mógł choć chwile pojeździć bez "kabli" na ulubionym traktorze  a później, również standardowo... morfina, interleukina, GD2 i pół dnia spania, Synuś budzi się tylko na siusiu, a mama to wykorzystuje na podanie tabletek....
Byle do soboty, bo przyjeżdża do nas Tatuś, tak długo wyczekiwany  

Dziękujemy serdecznie Wszystkim za wsparcie, za wszystkie słowa otuchy, miłe komentarze, trzymanie kciuków, modlitwę.... Kochani, nie wiedząc dlaczego, ale to w Was mam większe oparcie niż w niektórych osobach z bliskiego mi otoczenia, które nie wiedząc dlaczego chyba myślą, że jak się nie mówi o chorobie to ona przestaje istnieć, albo łatwiej jest milczeć jak się nie wie, co napisać bliskim w trudnej sytuacji, albo tak im po prostu wygodniej.... Nieważne... Dziękuje Wam za wszystko i nadal proszę o trzymanie kciuków za pomyślne zakończenie ostatniego cyklu terapii i jeszcze lepsze wyniki badań kontrolnych, po których zobaczymy jak się nasze losy potoczą i kiedy wrócimy do kraju.

Pozdrawiamy serdecznie wszystkich






















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz